66 lat temu, we wrześniu 1944 roku, na naszych terenach toczyły się krwawe walki, kiedy to 38 Armia Wojsk Radzieckich, w skład której wchodził I Korpus Czechosłowacki, toczyła zaciekłą walkę z Niemcami w celu opanowania Przełęczy Dukielskiej. Opanowanie tego przejścia przez Karpaty miało umożliwić przyjście z pomocą powstaniu na Słowacji.
Operacja dukielsko - preszowska, zwana także „Bitwą o Przełęcz Dukielską” była największą w Polsce operacją górską II wojny światowej i jednym z najkrwawszych starć zbrojnych na terenie naszego kraju. Przełęcz zyskała miano „nienasyconej”, ponieważ doszło tu do istnej hekatomby, głównie Czerwonoarmistów.
Krwawe boje toczyły się o wzgórze 534 (Franków), które miało strategiczne znaczenie (jego posiadanie pozwalało obserwować i ostrzeliwać pole walki) oraz o odcinek szosy Łysa Góra – Głojsce - Iwla. Wzgórze 534 i jego otoczenie zyskało nazwę „Doliny Śmierci”.
W tzw. „Dolinie Śmierci” położone są również Głojsce, których mieszkańcy stali się wówczas uczestnikami tych dramatycznych wydarzeń. W samych Głojscach miało miejsce potężne kilkudniowe starcie pancerne wojsk niemieckich i sowieckich. Na mapach spotyka się oznaczenie tej bitwy i naniesioną datę najbardziej krwawych dni: 12-14 września 1944 roku.
Do Głojsc wojska radzieckie dotarły 11 września 1944 roku. Posuwały się w kierunku od Jedlicza, Zręcina, Kobylan i Sulistrowej. Po zdobyciu Draganowej Sowieci uderzyli w kierunku Głojsc i Łysej Góry. 11 września 1944 roku po całodziennych walkach odepchnięto Niemców z naszej wsi. Po stronie radzieckiej walczyły tu wtedy 70 gwardyjska dywizja piechoty, 162 brygada pancerna 25 korpusu pułkownika G. Pietrowskiego oraz pułk kawalerzystów z korpusu gen. Wiktora Baranowa.
Głojsce były miejscem gdzie wojska radzieckie dokonały wyłomu w linii obrony niemieckiej, „rozpychając” Niemców jak klinem w kierunkach Łysej Góry i Iwli, przejmując kontrolę nad fragmentem drogi Dukla – Nowy Żmigród. Z jednej strony Sowieci dążyli do poszerzenia tego wyłomu, z drugiej strony Niemcy chcieli wyprzeć stąd wojska radzieckie by połączyć swoje siły i odzyskać kontrolę nad strategiczną szosą Dukla – Nowy Żmigród. Była to przyczyna krwawych walk w naszej wsi – toczyła się tu najzacieklejsza bitwa pancerna podczas walk o Przełęcz Dukielską. Z rejonu Łysej Góry i Iwli Sowietów atakowali Niemcy, wieś bombardowano tonami pocisków, armie przetaczały się w zbrojnym starciu tam i z powrotem, czyniąc Głojsce areną dramatycznych wydarzeń.
Na krańcu wsi, tym blisko Draganowej, w jednym z domów funkcjonował radziecki "szpital" – zaprzęgiem, gdzie siłą pociągową były psy, zwożono rannych żołnierzy walczących w pobliżu szosy żmigrodzko-dukielskiej.
W dniu 16 września 101 korpus piechoty, po odparciu niemieckich ataków, przeszedł do kontrataku i opanował Iwlę. Wojska radzieckie i czechosłowackie 20 września zdobyły Teodorówkę, weszły do Dukli, nacierały od Iwli w kierunku Chyrowej. Po 20 września walki przeniosły się w kierunku granicy czechosłowackiej, do której żołnierze radzieccy i czechosłowaccy dotarli 6 października. W rejonie Nowego Żmigrodu, Krempnej i okolic Niemcy pozostali do połowy stycznia 1945 r.
Według naocznych świadków tamtych dni w czasie walk wszędzie były ciała poległych żołnierzy. Młodzi mężczyźni, daleko od domów i od bliskich, umierali od kul karabinów maszynowych, od wybuchów bomb. Potok płynący przez wieś był zabarwiony na czerwono od krwi poległych i rannych.
Bitwa pancerna w Głojscach w połowie września 1944 r., podczas walk o szosę Dukla – Nowy Żmigród, pozostawiła tu mnóstwo spalonych wraków czołgów, dział szturmowych i wozów opancerzonych. Pozostały leje po bombach, niewybuchy, miny i inne resztki wyposażenia wojsk. Do dziś nietrudno jest się natknąć na odłamki, łuski nabojów i niewybuchy.
Toczone 66 lat temu walki to zniszczone domy, utrata dobytku życia, przepadek pracy pokoleń – Głojsce zostały niemal doszczętnie zniszczone. Większość budynków spłonęła, a nieliczne, które przetrwały pożogę od wstrząsów bomb miały naruszone konstrukcje. Te dramatyczne wydarzenia to dla mieszkańców strach, głód, wygnanie, ukrywanie się, rozdzielenie, niepokój o bliskich, dla wielu śmierć. Zbliżała się zima, co potęgowało rozpacz ludzi dotkniętych nieszczęściem wojny. Zebrane zboża w większości spłonęły. Ziemniaki pozostały niewykopane na polach, później dopiero ludzie wydobywali je ze zmarzniętej ziemi, w zimie.
Radzieccy żołnierze odepchnęli hitlerowców z naszych ziem, wyzwalając je za ogromną cenę od niemieckiej okupacji. Niestety, ci żołnierze nie przynieśli, choć nie ze swojej winy, wolności Polsce.
Śmierć, szaleństwo wojny, dramaty rodzin - decyzje wielkich tego świata przesądzały o istnieniu milionów ludzi. Większość osób wspomina zdarzenia sprzed blisko 70 lat jako fakt historyczny, żyją jednak ludzie głęboko zranieni tym, co wówczas się działo.
Po kilkudziesięciu latach obok dukielskiego klasztoru stanął Krzyż Pojednania, który symbolicznie oplatają dłonie, a pod nim w językach narodów dotkniętych dramatem tamtych dni - w języku polskim, słowackim, rosyjskim, niemieckim, ukraińskim i czeskim umieszczono słowa: „Krzyż znaczy życie jest silniejsze niż śmierć - Jan Paweł II”.
Dziś śladów walk już niemal nie widać, jest ich z upływem czasu coraz mniej – miny, niewybuchy usuwali systematycznie saperzy, pozostałości wyposażenia zbierali kolekcjonerzy militariów. Ale ciągle jeszcze można znaleźć w okolicach łuski nabojów karabinowych, pocisków moździerzowych, przeciwlotniczych, resztki wozów bojowych oraz inne pozostałości wyposażenia armii. Co jakiś czas po ulewnych deszczach woda wypłukuje z ziemi kolejne ślady historii. W lasach trafiają się jeszcze przykryte częściowo przez roślinność leje po bombach, a w ściętych pniach drzew mających więcej niż 65 lat – odłamki.
Pozostały cmentarze i nieznane mogiły tych, co zginęli oraz rozpacz i tęsknota tych, co po nich zostali.
Zobacz też: